02.02.2012, 14:09
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.02.2012, 00:07 przez Rincewind.)
Half-Life - recenzja
W roku 1997 na targach E3 przedstawiono światu całkowicie nową grę akcji. Gra działająca na silniku GoldSrc, zmodyfikowanym IdTech 2 wprost podbiła serca graczy. Half – Life, bo tak nazywał się ten tytuł ukazał się rok później i chyba nikt nie miał wątpliwości – nadeszła rewolucja.
Gra wyróżniała się na tle innych podobnych tytułów przede wszystkim niesamowitym, filmowym klimatem oraz sposobem prowadzenia historii. Wcielaliśmy się w postać Gordona Freemana, 27 letniego fizyka który właśnie rozpoczynał swój pierwszy dzień pracy w tajnym ośrodku badawczym Black Mesa. Jak to bywa, podczas eksperymentu z nowym pierwiastkiem nie wszystko idzie dobrze i rozpoczyna się nasz koszmar. Na ośrodek rozpoczyna się inwazja z innego wymiaru a wezwane na pomoc oddziały specjalne zamiast nieść pomoc rozpoczynają likwidację wszystkich świadków. Akcja popychana jest do przodu poprzez oskryptowane sceny dziejące się na naszych oczach, dzięki czemu mamy wrażenie ciągłej akcji a także pełniej odczuwamy świat który nas otacza.
Zadziwia sprawność z jaką główny bohater posługuje się bronią, jak na zwykłego naukowca zaskakująco dobrze czuje się z różnego rodzaju pistoletami, karabinami czy też materiałami wybuchowymi. Z czasem uzyskujemy także dostęp do eksperymentalnych broni nad którymi pracowano w ośrodku i wierzcie lub nie ale efekty ich działania są powalające. Nie można jednak pisać o tej grze nie wspominając o jej znaku rozpoznawczym – łomie. Mało przydatny w walce, chociaż ciężko odmówić sobie przyjemności okładania nim headcrabów, świetnie sprawdza się gdy chcemy usunąć z naszej drogi przeszkody. To jedna z niewielu gier w których arsenał został fenomenalnie wręcz przemyślany i każda z czternastu broni (z których większość oferuje także alternatywny tryb strzału) daje masę radości w użytkowaniu. Efekty ich działania są dokładnie takie jak powinny natomiast udźwiękowienie – więcej niż poprawne. Mieszane uczucia budzi jedynie High Resolution Pack który oprócz polepszenia grafiki zmienił także modele broni, pistoletu glock i karabinku szturmowego na o wiele gorsze odpowiedniki.
Czym jednak byłyby bronie bez możliwości przetestowania ich na ruszających się celach? Gra i tutaj nie zawodzi oferując nam bardzo dobrze wyważoną rozgrywkę która dzieli się między walkę z obcymi, walkę z komandosami oraz rozwiązywanie prostych zagadek logicznych. Najbardziej urzekające w tym wszystkim jest to, że potwory są jednocześnie innowacyjne a także pasują do świata gry. Uniknięto tak częstego obecnie problemu gdy: a) potwory są nudne lub b) nawet jeżeli wyglądają ciekawie to nie czuje się, że należą do świata w którym się znajdują. Co ciekawe najbardziej znienawidzonym potworkiem jest headcrab, maleństwo które czai się w przewodach wentylacyjnych, za skrzyniami czy też w ciemnych miejscach i gotowe jest skoczyć nieuważnemu graczowi na twarz. Inne potwory nie pozostają w tyle, mamy tu praktycznie wszystko czego dusza zapragnie. Chcecie zombie? Mamy naukowców którzy są kontrolowani przez Headcraby. Chcecie może obcych którzy strzelają laserami? Mamy obcych którzy z przyjemnością władują Ci w tyłek parę błyskawic. Może wymyślmy coś trudniejszego. Skrzyżowanie ośmiornicy, krokodyla do tego powiedzmy, potwór ma pluć kwasem. Wiecie co? Zaskakujące jak często na niego można wpaść w korytarzach kompleksu. Jakby tego było mało trzeba cały czas mieć oczy dookoła głowy, gdyż te bezpiecznie wyglądające kable zwieszające się z sufitu mogą być w rzeczywistości barnaclem, stworem który tylko czeka by Cię pochwycić i unieść na wysokość paru metrów a następnie odgryźć Ci głowę. Gdy tylko złapiesz chwilę oddechu wpadniesz na komandosów którzy zastawiają pułapki na takie niedobitki jak Ty. Miny czy też granat pod nogi, a może zwykłe i niczym nie udziwnione zjechanie na linie z helikoptera cała drużyną i pogoń za Tobą poprzez magazyny? Trzeba przyznać grze jedno – nie pozwala się nudzić. Każdy przeciwnik jest dobrze zaprojektowany, ma swoją historię oraz zrobi wszystko by Cię dorwać. AI stoi na bardzo wysokim poziomie i niczym dziwnym są sytuacje gdy wróg próbuje Cię okrążyć podsyłając Ci przynęty bądź też próbując wykurzyć zza osłony przy pomocy granatów.
Wszystko jednak na nic gdy otoczenie jest nudne, prawda? Nie ma nic gorszego niż beznadziejnie zaprojektowane poziomy. Oczywiście zaraz po beznadziejnych broniach oraz przeciwnikach. Half-Life nie poraża tu kreatywnością a jednocześnie sprawia, że nie nudzimy się ani przez sekundę. Wnętrza Black Mesy są szczegółowe i rozległe, tak samo jak i jej otoczenie. Za każdym rogiem czeka na nas coś nowego czego jednocześnie oczekiwaliśmy po takim miejscu. Zawalone korytarze, spadające windy, eksplodujące maszyny – niczego nie pominięto. Duża różnorodność oznacza także to, że każdy znajdzie coś dla siebie. Twórcy nie ograniczyli się do zamkniętych pomieszczeń ale także do otoczenia Black Mesy które odwzorowano bardzo dobrze. Można jedynie mieć wątpliwości co do wyglądu świata Xen, który niestety w moim przekonaniu nie prezentuje się najlepiej. Do tego całą rozgrywkę na tym poziomie utrudniają zagadki związane z przeskakiwaniem z platformy na platformę, co niebyłoby takie złe gdyby nie to, że pomyłka zazwyczaj oznacza śmierć.
Grafika jest ładna jak na czasy wydania, efekty specjalne nie stoją na najwyższym poziomie ale cieszą oko. Do tego w przeciwieństwie do obecnych tytułów autorzy gry nie wprowadzili cenzury, tak więc krew tryska na ściany i sufit a po wyjątkowo zaciekłych walkach biegamy po kolana we wnętrznościach. Miłe urozmaicenie po obecnych tytułach które jedynie reklamuje się na pełne akcji i brutalne. Gra staje się ładniejsza po zainstalowaniu modyfikacji wydanej razem z dodatkiem Blue Shift. Jedynym mankamentem tego dodatku jest fakt który wspomniano wcześniej - zmienia on dwa modele broni na znacznie gorsze niż poprzednie. Tak więc decyzja należy do gracza. Jedno jest pewne, nikt nie powinien być zawiedzony wyglądem tej gry z 1998 roku.
Największym problemem gry niestety jest położenie apteczek. Gra na szczęście nie korzysta z systemu autoregeneracji który wtedy był jeszcze odległym koszmarem jednak mści się to często na graczu. Prosty przykład: na jednym z poziomów znajduje się kałuża kwasu, nie da się go ominąć i trzeba przez niego przejść. Ze względu na brak apteczek w okolicy była to dla mnie podróż w jedną stronę, przy powrocie po walce z paroma potworami okazało się, że nie mogę przejść bo za każdym razem ginę. Rezultat? Wczytanie starego stanu gry i konieczność powtarzania dwudziestu minut gry.
Czy po tylu latach ta gra może się podobać? Oczywiście, że tak. Do tego każdy szanujący się gracz powinien w nią zagrać, tak jak i każdy fan gatunku. Zapomnijcie o Call of Duty czy serii Battlefield i sprawdźcie prawdziwą legendę, która pod wieloma względami wyprzedziła swoje czasy.
Komentarze do recenzji: http://forum.pcformat.pl/Half-Life-recen...mentarze-t
Link do wersji demo: http://www.idg.pl/ftp/pobierz/gry/40.html
Gra wyróżniała się na tle innych podobnych tytułów przede wszystkim niesamowitym, filmowym klimatem oraz sposobem prowadzenia historii. Wcielaliśmy się w postać Gordona Freemana, 27 letniego fizyka który właśnie rozpoczynał swój pierwszy dzień pracy w tajnym ośrodku badawczym Black Mesa. Jak to bywa, podczas eksperymentu z nowym pierwiastkiem nie wszystko idzie dobrze i rozpoczyna się nasz koszmar. Na ośrodek rozpoczyna się inwazja z innego wymiaru a wezwane na pomoc oddziały specjalne zamiast nieść pomoc rozpoczynają likwidację wszystkich świadków. Akcja popychana jest do przodu poprzez oskryptowane sceny dziejące się na naszych oczach, dzięki czemu mamy wrażenie ciągłej akcji a także pełniej odczuwamy świat który nas otacza.
Zadziwia sprawność z jaką główny bohater posługuje się bronią, jak na zwykłego naukowca zaskakująco dobrze czuje się z różnego rodzaju pistoletami, karabinami czy też materiałami wybuchowymi. Z czasem uzyskujemy także dostęp do eksperymentalnych broni nad którymi pracowano w ośrodku i wierzcie lub nie ale efekty ich działania są powalające. Nie można jednak pisać o tej grze nie wspominając o jej znaku rozpoznawczym – łomie. Mało przydatny w walce, chociaż ciężko odmówić sobie przyjemności okładania nim headcrabów, świetnie sprawdza się gdy chcemy usunąć z naszej drogi przeszkody. To jedna z niewielu gier w których arsenał został fenomenalnie wręcz przemyślany i każda z czternastu broni (z których większość oferuje także alternatywny tryb strzału) daje masę radości w użytkowaniu. Efekty ich działania są dokładnie takie jak powinny natomiast udźwiękowienie – więcej niż poprawne. Mieszane uczucia budzi jedynie High Resolution Pack który oprócz polepszenia grafiki zmienił także modele broni, pistoletu glock i karabinku szturmowego na o wiele gorsze odpowiedniki.
Czym jednak byłyby bronie bez możliwości przetestowania ich na ruszających się celach? Gra i tutaj nie zawodzi oferując nam bardzo dobrze wyważoną rozgrywkę która dzieli się między walkę z obcymi, walkę z komandosami oraz rozwiązywanie prostych zagadek logicznych. Najbardziej urzekające w tym wszystkim jest to, że potwory są jednocześnie innowacyjne a także pasują do świata gry. Uniknięto tak częstego obecnie problemu gdy: a) potwory są nudne lub b) nawet jeżeli wyglądają ciekawie to nie czuje się, że należą do świata w którym się znajdują. Co ciekawe najbardziej znienawidzonym potworkiem jest headcrab, maleństwo które czai się w przewodach wentylacyjnych, za skrzyniami czy też w ciemnych miejscach i gotowe jest skoczyć nieuważnemu graczowi na twarz. Inne potwory nie pozostają w tyle, mamy tu praktycznie wszystko czego dusza zapragnie. Chcecie zombie? Mamy naukowców którzy są kontrolowani przez Headcraby. Chcecie może obcych którzy strzelają laserami? Mamy obcych którzy z przyjemnością władują Ci w tyłek parę błyskawic. Może wymyślmy coś trudniejszego. Skrzyżowanie ośmiornicy, krokodyla do tego powiedzmy, potwór ma pluć kwasem. Wiecie co? Zaskakujące jak często na niego można wpaść w korytarzach kompleksu. Jakby tego było mało trzeba cały czas mieć oczy dookoła głowy, gdyż te bezpiecznie wyglądające kable zwieszające się z sufitu mogą być w rzeczywistości barnaclem, stworem który tylko czeka by Cię pochwycić i unieść na wysokość paru metrów a następnie odgryźć Ci głowę. Gdy tylko złapiesz chwilę oddechu wpadniesz na komandosów którzy zastawiają pułapki na takie niedobitki jak Ty. Miny czy też granat pod nogi, a może zwykłe i niczym nie udziwnione zjechanie na linie z helikoptera cała drużyną i pogoń za Tobą poprzez magazyny? Trzeba przyznać grze jedno – nie pozwala się nudzić. Każdy przeciwnik jest dobrze zaprojektowany, ma swoją historię oraz zrobi wszystko by Cię dorwać. AI stoi na bardzo wysokim poziomie i niczym dziwnym są sytuacje gdy wróg próbuje Cię okrążyć podsyłając Ci przynęty bądź też próbując wykurzyć zza osłony przy pomocy granatów.
Wszystko jednak na nic gdy otoczenie jest nudne, prawda? Nie ma nic gorszego niż beznadziejnie zaprojektowane poziomy. Oczywiście zaraz po beznadziejnych broniach oraz przeciwnikach. Half-Life nie poraża tu kreatywnością a jednocześnie sprawia, że nie nudzimy się ani przez sekundę. Wnętrza Black Mesy są szczegółowe i rozległe, tak samo jak i jej otoczenie. Za każdym rogiem czeka na nas coś nowego czego jednocześnie oczekiwaliśmy po takim miejscu. Zawalone korytarze, spadające windy, eksplodujące maszyny – niczego nie pominięto. Duża różnorodność oznacza także to, że każdy znajdzie coś dla siebie. Twórcy nie ograniczyli się do zamkniętych pomieszczeń ale także do otoczenia Black Mesy które odwzorowano bardzo dobrze. Można jedynie mieć wątpliwości co do wyglądu świata Xen, który niestety w moim przekonaniu nie prezentuje się najlepiej. Do tego całą rozgrywkę na tym poziomie utrudniają zagadki związane z przeskakiwaniem z platformy na platformę, co niebyłoby takie złe gdyby nie to, że pomyłka zazwyczaj oznacza śmierć.
Grafika jest ładna jak na czasy wydania, efekty specjalne nie stoją na najwyższym poziomie ale cieszą oko. Do tego w przeciwieństwie do obecnych tytułów autorzy gry nie wprowadzili cenzury, tak więc krew tryska na ściany i sufit a po wyjątkowo zaciekłych walkach biegamy po kolana we wnętrznościach. Miłe urozmaicenie po obecnych tytułach które jedynie reklamuje się na pełne akcji i brutalne. Gra staje się ładniejsza po zainstalowaniu modyfikacji wydanej razem z dodatkiem Blue Shift. Jedynym mankamentem tego dodatku jest fakt który wspomniano wcześniej - zmienia on dwa modele broni na znacznie gorsze niż poprzednie. Tak więc decyzja należy do gracza. Jedno jest pewne, nikt nie powinien być zawiedzony wyglądem tej gry z 1998 roku.
Największym problemem gry niestety jest położenie apteczek. Gra na szczęście nie korzysta z systemu autoregeneracji który wtedy był jeszcze odległym koszmarem jednak mści się to często na graczu. Prosty przykład: na jednym z poziomów znajduje się kałuża kwasu, nie da się go ominąć i trzeba przez niego przejść. Ze względu na brak apteczek w okolicy była to dla mnie podróż w jedną stronę, przy powrocie po walce z paroma potworami okazało się, że nie mogę przejść bo za każdym razem ginę. Rezultat? Wczytanie starego stanu gry i konieczność powtarzania dwudziestu minut gry.
Czy po tylu latach ta gra może się podobać? Oczywiście, że tak. Do tego każdy szanujący się gracz powinien w nią zagrać, tak jak i każdy fan gatunku. Zapomnijcie o Call of Duty czy serii Battlefield i sprawdźcie prawdziwą legendę, która pod wieloma względami wyprzedziła swoje czasy.
Plusy:
- Klimat
- Bronie
- Potwory
- Dźwięk
- Poziom trudności
- Długość rozgrywki
Minusy:
- Grafika się zestarzała
- Świat Xen
- Czasem bardzo złe rozłożenie apteczek
Ocena:
9/10
- Klimat
- Bronie
- Potwory
- Dźwięk
- Poziom trudności
- Długość rozgrywki
Minusy:
- Grafika się zestarzała
- Świat Xen
- Czasem bardzo złe rozłożenie apteczek
Ocena:
9/10
Komentarze do recenzji: http://forum.pcformat.pl/Half-Life-recen...mentarze-t
Link do wersji demo: http://www.idg.pl/ftp/pobierz/gry/40.html
Każdy dzień bez forum to dzień stracony.