Mam pytanie odnośnie testu wież audio.
Parametr "Moc RMS" ma w teście wagę aż 6% Autor testu pisze, że tego nie sprawdzono- no OK.
Sprawdzono za to maksymalny chwilowy pobór mocy z gniazdka- punkt 8. O dziwo (przynajmniej IMO) uznano, że im mniej tym lepiej.
Niech mi ktoś wyjaśni jak to możliwe, że na przykład pierwsza wieżyczka z testu- Kruger & Matz ma moc RMS wg.danych 2x25W (czyli 50), a pobiera 27 watów z kontaktu? A gdzie podświetlenie, wydzielanie ciepła, przeróżne straty mocy po drodze?
Dane techniczne wieży mówią że:
Cytat:Power Consumption:
35W
Output Power:
25W x 2
Więc tak na zdrowy rozum jest tu wielka sprzeczność, albo perpetuum mobile. Jedna lub druga wartość w takim zestawieniu musi być więc blefem. Dodatkowo, według procedury testowej, im wieża jest bardziej takim perpetuum mobile, tym lepszy osiąga wynik. (RMS więcej- lepiej, Prąd z gniazdka mniej-lepiej) Przecież to jakiś nonsens.
Moja wieża którą kupiłem jeszcze za pieniądze z komunii- aiwa o mocy 2x35W RMS na tabliczce znamionowej ma wypisany pobór mocy bodajże 81W. Więc mamy 70W poboru mocy przy pełnej głośności i maksymalnym chwilowym obciążeniu głośnika, które pewnie w warunkach domowych nie występuje+ 11W na jakieś światełka i silniczek obracający kompaktem. I jakoś to trzyma się logiki. Żaden poważniejszy sprzęt grający który przewinął mi się przez ręce nie miał wyższej mocy muzycznej, niż ta pobierana z kontaktu. Nastała jakaś rewolucja w tej dziedzinie?
Ktoś więc okrutnie kłamie. W sprawie poboru mocy z sieci raczej kłamać się nie da i nie bardzo można. Zostaje RMS, który ewidentnie jest przekłamany. Dlaczego bierze się to w ogóle pod uwagę?